niedziela, 31 lipca 2016

PIERWSZA PRZYCHODZI MIŁOŚĆ - EMILY GIFFIN.



Miłość ma różne oblicza. Każde wyjątkowe, inne, nieprzewidywalne. To mieszanina słodyczy, słonych łez i gorzkiego zawodu. To fundament ludzkiego szczęścia, spełnienia i poczucia bezpieczeństwa. Nie ma dwóch identycznych miłości i nie chodzi tu tylko o to, że inaczej kocha się rodziców, rodzeństwo i partnera. Sposób kochania i okazywania uczuć nie jest wyuczalny, ani genetycznie uwarunkowany. Nie jest przekazywany z krwią czy mlekiem matki. Inaczej więc będą kochać i patrzeć na świat nawet rodzone siostry, które wyrastały pod jednym dachem. Mimo to ludzie wciąż rozkładają słowo "Miłość" na czynniki pierwsze i poruszając się utartymi schematami układają chronologicznie pożądaną kolej rzeczy składających się na to uczucie. Motyle w brzuchu, ślub, dziecko, wspólna mogiła. A co, jeśli ktoś pominie stan zakochania, albo przeskoczy obrączkę na palcu? Co, jeśli zamiast dzielenia kawałka cmentarnej ziemi para podzieli się domem i miłość zakończy rozwodem? Co, jeśli ktoś zdecyduje się na małżeństwo z rozsądku lub dziecko "z probówki"? Co ludzi skłania do tego, by najważniejsze decyzje podejmować nieszablonowo? Chyba życie, ale to za mało. Tak naprawdę zawsze "PIERWSZA PRZYCHODZI MIŁOŚĆ". Nie ważne czy do rodziny, partnera, pasji, dziecka czy siebie. Ważne, że to ona popycha nas do przodu i mówi by nie patrzeć na to, co powiedzą ludzie z boku. Oni nie słyszą przecież kiedy serce bije nam szybciej.

środa, 13 lipca 2016

LECZENIE POPRZEZ ŻYWIENIE - część V - czyli wchodzimy w 6 miesiąc stosowania.


Najnowsze wieści z placu boju, gdzie pełna miska stoi i już nie sprawia kłopotu. Gdzie psie ciało nie chudnie, ogon merda, mordka się śmieje i zwrotów nie funduje. Oficjalnie powiedzieć można, że wygrałyśmy z nietolerancją i problemem z przyswajaniem. Można powiedzieć, że wróg (i jego rodzina w postaci wymiotów, biegunek, chudnięcia) zostali pokonani. Atak odparłyśmy dobrą karmą, choć może "dobra" to nie jest dobre określenie, bo złą (marketówki i marketówkopodobne) nigdy nie karmiłyśmy. Ba, nigdy z najwyższej półki nie zeszłyśmy, mimo, że do czasu TEJ karmy było tam niezbyt wygodnie. Szczególnie Missi. Maleńka teraz świetnie czuje i z dumą oświadcza, że i innym suniom pomogła polecając TĄ karmę. Tak więc dziś o trzech "dziewczynkach", o karmie i o tym "czym to się je" i dlaczego to takie dobre.